Bardzo sceptycznie podchodziłam do tego kosmetyku. Dziwnym wydawało mi się, że spłukany wodą balsam może pozostać na skórze i w dodatku pozostawić ją miłą w dotyku i nawilżoną. Dodatkowo odstraszała mnie cena sklepowa (19,99zł), ale gdy zobaczyłam specyfik w Biedronce w cenie 12,99zł, nie trzeba było długo mnie namawiać - uwielbiam testować nowości! Kosmetyk ma świetne opakowanie, butla wyprodukowana jest z giętkiego i elastycznego tworzywa, z którego łatwo wydobywa się produkt. Charakterystyczną granatową tubę łatwo zlokalizować na półce. Dodatkową zaletą jest fakt, że balsam "stoi na głowie" dzięki czemu można zużyć go do ostatniej kropli i nie trzeba się męczyć z każdorazowym wstrząsaniem. Konsystencja boska! Baaardzo gęsta, kremowa, przyjemna i łatwa w nakładaniu. Wystarczy niewielka ilość, aby rozsmarować kosmetyk na całym ciele, na którym pozostaje przyjemna warstwa mleczka. Bezpośrednio po spłukaniu wydawało mi się, że cały kosmetyk został usunięty i skóra nie jest nawilżona, ale gdy wytarłam skórę ręcznikiem okazało się że jest niezwykle przyjemna w dotyku. Ciało stało się nawilżone i odżywione, bardzo gładkie - aż miło było je dotykać! W dodatku balsam pozostawia długotrwały, niezwykle delikatny i przyjemny zapach, rozpoznawalny dla granatowego mleczka Nivea :) Jestem zachwycona! Musze przyznać, że nowinka rynkowa naprawdę spełnia obietnice producenta, z powodzeniem zastępuje tradycyjny balsam do ciała a skraca czas samej aplikacji i ułatwia ją. Jest idealnym produktem na lato, gdy po orzeźwiającej kąpieli nie chcemy nakładać lepkiego produktu i czekać na jego wchłonięcie albo np. gdy spieszymy się i nie chcemy czekać przed nałożeniem na natłuszczone ciało świeżych ubrań. Jak dla mnie bomba, będzie stałym gościem w mojej łazience ;)