Uwielbiam glinki w każdej postaci. Biała jest moja ulubiona, ale postanowiłam spróbować innej i wybrałam różową, czyli połączenie glinki białej i czerwonej. Nie przekonałam się do niej tak jak do białej, ale również jest warta zastosowania. Glinki rozrabiam z hydrolatem, czasem dodaje inne półprodukty, np olej makadamia bądź olej ze słodkich migdałów. Oba dodatkowo nawilżą skórę twarzy. Po zmyciu skóra jest bardzo gładka, lepiej napięta, ma ładniejszy koloryt. Niestety mi wchodzi w pory skóry i ciężko mi ją domyć. Ale innych minusów nie zauważam.