Moja mama (przeciwniczka salonów kosmetycznych, zwolenniczka domowych sposobów pielęgnacji) namówiła mnie na zakup regenerującego peelingu i maski na dłoni. Koszt niewielki, także można poszaleć i pobawić się w domowe SPA. W pierwszej kolejności stosuje się peeling, który ma odpowiednią konsystencję, która jest dla mnie w sam raz, zapewniająca odpowiednie uczucie szorstkości. Peeling na dłoniach wsmarowywałam ok. 5 min, było to poniekąd nużące :) gdyż oczekiwałam, że peeling zniweluje wszelkie drobinki, które wchłoną się w dłonie, niestety tak się nie stało. Po 5 min. zmyłam dokładnie pozostałości po peelingu, by następnie nałożyć maskę na dłonie, która miała konsystencję kremu i podobnie jak z peelingiem nie chciała skutecznie wchłonąć się w moje dłonie :) Dlatego po nałożeniu kremu założyłam rękawiczki foliowe i takie grubsze, by odpowiednio zregenerować dłonie. Po 10 min. zdjęłam rękawiczki, pozostałości wsmarowałam w dłonie. Efekt idealny: gładkie dłonie, miękkie skórki, nuta przyjemnego zapachu unosząca się w powietrzu. Za tą cenę można poszaleć :) Aczkolwiek efekt gładkich dłoni utrzymał się jedynie jeden dzień.