Kupiłam ten krem, bo lubię firmę Garnier, kosztował lekko ponad dziesięć złotych, jest do cery wrażliwej oraz spodobała mi się jego konsystencja (sprawdzałam testerem, żeby nie było!) wydała mi się lekka, ale jednocześnie treściwa. Tubka liczy sobie 50ml, nie ma żadnych problemów z wydobyciem produktu (jak ja nie lubię kremów w słoiczkach...) i można zużyć go do ostatnich resztek. Nie wyczułam żadnego zapachu, może taki lekki, typowy dla Garniera, zapach cytrusów. Krem - podobnie jak tubka - ma delikatnie żółty kolor, który po rozsmarowaniu na twarzy staje się biały (a kind of magic?). Nic nie szczypie, nie podrażnia, nie wysusza. Dość długo się wchłania, więc używam go raczej tylko wtedy, kiedy w przeciągu kilkunastu minut po wstaniu z łóżka nie muszę wybiegać z domu ;) Jest dość tłusty, jeżeli nałoży się go za dużo może nam nawet przetłuścić buzię, dlatego ja stosuję go przede wszystkim na suche partie mojej cery (okolice brwi, nos, policzki). Sprawdza się dobrze. Buzia po jego użyciu faktycznie jest bardzo dobrze nawilżona i przyjemna w dotyku. Nie nadaje się pod makijaż, no chyba, że mamy super matujący podkład ;) Wysoki filtr (20SPF) jest bardzo fajną sprawą, ale latem raczej nie będę używać tego kremu, bo przy naszych upałach cały makijaż mi przez niego spłynie, to więcej niż pewne. Niemniej jednak używam go z przyjemnością. Dobrze działa na moją buzię, faktycznie ją nawilża i dzięki niemu nie mam problemów z suchymi plackami na twarzy, które są moja prawdziwą zmorą. Nie wiem, czy jeszcze go kupię, bo - jak na prawdziwą maniaczkę kosmetyków przystało - uwielbiam wypróbowywać rozmaite kosmetyki i nowości na naszych półkach :)