Revlon Podkład Photoready Makeup 30 ml

Zachęcona pozytywnymi opiniami na temat tego podkładu skusiłam się na spróbowanie, tym bardziej, że Revlon w swojej ofercie mam bardzo jasny kolor. Co prawda wręcz świnkowy, ale o tym trochę później. Przede wszystkim to co działa na jego niekorzyść, to zapach. Wybitnie alkoholowy, dla mnie mało przyjemny, na szczęście na skórze szybko się ulatniający. Sama konsystencja jest bardzo miła do pracy, dobrze się go nakłada i rozprowadza - nie jest ani zbyt rzadki ani zbyt gęsty. Po samym nałożeniu daje znośny efekt w niczym nie przypominający maski. Ładnie wyrównuje i zlewa się z cerą. Ale... przynajmniej u mnie bardzo brzydko wtapia się w pory i je podkreśla. Przy mojej cerze mieszanej, w miejscach skłonnych do przesuszeń wzmacnia tą tendencję. I nie był by nawet taki zły, gdyby nie skłonność do ciemnienia na skórze. Różowy Revlon po kilkunastu minutach pozbywa się różu (co byłoby nawet pozytywnym zjawiskiem), ale utlenia się do bardzo ciemnego koloru. Zmienia nie tylko barwę, ale i tonację- z chłodnego, jasnego podkładu szybko uzyskałam na skórze ciepły, średni beż, który na szyi zaczął mi robić brzydkie smugi i efekt odcięcia. To niestety dyskwalifikuje ten produkt w mojej opinii. Niestety nie mogę pozwolić sobie na niespodziankę w ciągu dnia i ciemnienie podkładu w tak znaczącym stopniu. Możliwe, że to efekt tłustych cer, bo tutaj opinie są skrajne- jednym na twarzy ciemnieje bardzo, innym tylko nieznacznie. A może to moja karnacja i problem z doborem podkładu?

M.in. z tych podkładów korzystam w pracy, podczas wykonywania makijaży. Mają one dużo zalet, przede wszystkim natychmiastowo poprawiają wygląd skóry. Buzia staje się promienna, niedoskonałości zostają zamaskowane, a sam podkład idealnie stapia się ze skórą. Jednak uważam, że dla skór mieszanych i tłustych nie jest do końca odpowiedni, ponieważ ja sama błyszczę się w strefie T już po kilku godzinach od nałożenia.