Mój paryski ulubieniec, a raczej jego końcówka, napawa mnie nadzieją, że jeszcze uda mi się wyłowić ostatni egzemplarz wody perfumowanej z tej ekskluzywnej serii. Mogłam bardziej oszczędzać i balsam i kulkę... Cudowne przeżyłam z nim chwile. Tyle zachwytów i uciechy. A tak pachniał niesamowicie! Zostawiał zawsze po sobie efektowne drobinki, migocące jak fajerwerki w Sylwestra pod La Tour Eiffel i nawilżoną skórę. Pachniałam wyraziście do trzech godzin wetiwerem, jagodą i szampanem. Lekko różowa konsystencja nadaje ciału taki zdrowy transparentny odcień, ale oczywiście zaraz się wchłania i za sprawą jakby magiczną woń cudowna się wyłania.