Wraz z otwarciem i wciągnięciem tego mega śmierdzącego zapachu nie oczekiwałam po tej maseczce nic dobrego. Mocny, lekko miętowy, pachnący solą z morza martwego i jeszcze czymś lekko chemicznym zapach nie zachęcał i pomyślałam gdzie tu anty-stress, kiedy zapach nawet nie relaksuje. Drugi minus za zbyt mało wycięte otwory na oczy. Ledwo co w granicach oczodołów. Natomiast otwór na usta zbyt wielki- ale to dało się skorygować. Jednak drażniący zapach plus zbyt blisko oczu = łzawienie i to nie było fajne. Jednak po 3 minutach się przyzwyczaiłam. Tkanina dobrze nasączona jednak nic nie spływało po brodzie. Po 5 minutach poczułam miłe mrowienie zimna na twarzy. Nawet nie wiedziałam, kiedy przeleciało te 10minut. Po spłukaniu twarzy wodą skóra była jak nowo narodzona! Jakbym dopiero co robiła peeling i kładła wygładzający krem. Gładka, miękka ożywiona. W dodatki mocno schłodzona. Byłam w szoku! Nie spodziewałam się aż tak mocnego efektu.