Na wybór kosmetyków do pielęgnacji ciała ma wpływ to, co widzimy, a ja jak zobaczyłam na wieczku avokado, z Bielendy, już wiedziałam, że to jest na pewno coś, co przypadnie mi do gustu. I tak się stało. Kierując się wcześniejszymi pozytywnymi doświadczeniami z masełkiem do ciała marchewkowo- karotenowym Bielendy, śmiało rozpoczęłam regenerację swojej suchej i odwodnionej po zimie skóry. Wiem, że nawet zimą niezbędny jest ciału naturalny filtr UV, zwłaszcza ciepłą zimą, kiedy niektóre partie twarzy odsłaniamy samoczynnie- szyję czy ręce. Ciało potrzebuje też bogatego źródła witamin, nienasyconych kwasów tłuszczowych i przeciwutleniaczy, które sprawią już po tygodniu stosowania, że skóra nabierze sprężystości i życia. To właśnie zapewnia mojej skórze, a zwłaszcza jego głębszym warstwom krem z avokado, stworzony z przeznaczeniem dla skóry wymagającej należytej pielęgnacji. Masełko różni się kolorem od kremu do twarzy z tej samej serii, jest bielsze i mniej gęste; dobrze się rozprowadza i wchłania, wyraźnie zapobiega utracie wody z naskórka i jednocześnie głęboko nawilża. Doskonale również odżywia, co doceniam, bo skóra już nie łuszczy się na skutek codziennych otarć od spodni i rajstop, jak to zimą bywa. Myślę, że jeszcze chętnie wrócę do ulubionego masełka niezależnie od pory roku.