Opinia Bielenda Bikini Nawilżające mleczko do opalania SPF 30 200 ml

deszczowa
2013-06-28

Gdy zaczęły się gorące i słoneczne postanowiłam zainwestować w filtr do ciała. Był mi potrzebny filtr, który równie dobrze sprawdzi się na co dzień, na spacer do parku, nad wodę, jak i do biegania. Obecnie wybór jest bardzo duży i nie miałam pojęcia na co się zdecydować. Całkowicie przypadkiem wybrałam Bielende Bikini 30 i ani trochę nie żałuję. Opakowanie jest bardzo wygodne, spłaszczone, dobrze trzyma się w dłoniach. Dozuje się bardzo dobrze. Zatyczka nie otwiera się, więc nie ma problemu, że produkt wypłynie w torbie plażowej czy torebce (co wcześniej mi się notorycznie zdarzało). Zapach jest przyjemny, w zasadzie pachnie podobnie do większości balsamów z filtrami. Dla mnie jest to typowo letni, minimalnie słodki zapach. Na skórze jest wyczuwalny, ale na pewno nie w drażniący sposób. Konsystencja jest genialna. Nie jest ani za lekka, ani tłusta, ani za gęsta. Po prostu jest w sam raz. Rozprowadza się świetnie na ciele, bez żadnych problemów, nawet na jeszcze mokrą skórę po wyjściu z wody. Zaskoczyły mnie (pozytywnie) 2 rzeczy: po pierwsze zazwyczaj te wyższe filtry, czyli od 30 wzwyż bielą, a to mleczko zupełnie nie bieli, wygląda tak jakbym się posmarowała zwykłym balsamem nawilżającym, a po drugie wchłania się ekspresowo. Nie zostawia nieprzyjemnej warstwy, natomiast, gdy dotkniemy skóry, można wyczuć, że jest się czymś posmarowanym. Poza tym mleczko nie brudzi ubrań, co dla mnie jest ważne, bo nie lubię wracać np. z plaży w ubraniach z białymi plamami, lub wracać z joggingu w wybielonych spodenkach czy bluzce. Teraz czas na najważniejsze, czyli na ochronę. Drogeryjne kremy z filtrami mają to do siebie, że podany filtr jest czasami z sufitu wzięty i ochrona jest żadna lub minimalna. W przypadku tego mleczka mogę potwierdzić, że ochrona jest skuteczna, a przetestowałam w te największe upały, które były niedawno. Był testowany podczas biegania, opalania, grania w siatkówkę, jak i codziennych spacerów. Na pewno nie miałam żadnych poparzeń (a u mnie to standard). Jedynie na ramionach, dekolcie i udach miałam mocniej zaczerwienioną skórę, ale użyłam wtedy balsamu sos po opalaniu z Sorayi (recenzja także w Esentii) i wszystko ładnie się zagoiło. Jeśli ktoś się boi, że skóra się nie opali przy wysokich filtrach, to niech je spróbuje, bo to naprawdę mit. Żaden krem nie chroni w 100 % przed promieniami słonecznymi. Po prostu trzeba więcej czasu, żeby się ładnie opalić, jednak skóra nam podziękuje i po latach odwdzięczy się młodym wyglądem. Na opakowaniu jest napisane, że formuła jest wodoodporna. Ja do końca nie ufam wodoodpornym produktom, szczególnie przeciwsłonecznym, ale na pewno nie spływa w wodzie, tak samo podczas biegania, gdy się mocno pocę, również mleczko nie spływa, ani nie roluje się. Także mogę uwierzyć, że na jakiś sposób formuła jest wodoodporna. Mleczko polubiłam także dlatego, że jadać na cały dzień nad wodę, zapomniałam o filtrze do twarzy (posmarowałam się rano, ale to nie wystarcza na cały dzień, a na twarz stosuję spf 50 vichy) i bałam się posmarować tym mleczkiem, żeby mnie nie zapchało. Ale kilkakrotnie posmarowałam nim twarz i żadnych skutków ubocznych nie zaobserwowałam, także wiem, że awaryjnie spokojnie mogę go używać także na twarz. Mleczko to jest dostępne w większości drogerii, marketów itp. Poza tym jego cena jest konkurencyjna w porównaniu z innymi produktami do ciała z wysokimi filtrami. Ja za nie zapłaciłam ok. 17 zł, ale wiem, że teraz jest w promocji za 12 zł. Także z czystym sumieniem polecam, ja już nie szukam innego mleczko do ciała z spf 30.

  • wygodne opakowanie
  • idealna konsystencja, która szybko się wchłania
  • w ogóle nie bieli!
  • chroni przed słońcem
  • ładnie pachnie
  • nadaje się zarówno na co dzień, jak i nad wodę, jak i do uprawiania sportów
  • ma wodoodporną formułę
  • można go używać także na twarz
  • łatwo dostępny
  • cena naprawdę atrakcyjna