Dziewczyny, czy któraś z Was używała toneru do włosów. Będąc ostatnio u fryzjera usłyszałam o takim specyfiku, który nie zawiera amoniaku i nie wchodzI w strukturę włosa, tak jak farby dzięki czemu dekoloryzacja jest duża łatwiejsza.
Ja osobiście nie używałam, ale moja koleżanka zamówiła sobie fioletowy toner. Zapłaciła za niego z przesyłką około 40 zł. Toner wystarcza na 2-3 malowania całych włosów (w długości do obojczyków), ona malowała końcówki. Efekt na pierwszy dzień zdumiewający. Kolor intensywny, ładny. Jednak po kilku myciach się zmywa, i wygląda jak siwe włosy u babć. Nie niszczy włosów, ani nie wysusza. :)
Odpowiem Ci, bo regularnie od dłuższego czasu korzystam z tonerów do koloryzacji swoich włosów na kolor niebieski. Najbardziej znany toner marki La Riche Direction to produkt półtrwały, tzn. wypłukuje się z każdym myciem. Pokrywa włosy elektrostatycznie. Faktycznie nie ma zupełnie amoniaku... ale aby uzyskać efekt dobrze nasyconego koloru zawsze niezbędne jest rozjaśnienie włosów (nawet przy bardzo jasnych włosach, bez rozjaśniania kolory są dużo mniej interesujące, brudne i wypłukują się w ciągu 2-3 myć.To produkty przeznaczone do uzyskiwania niezwykłych barw, jeśli interesuje Cię bardziej naturalny kolor- polecam henny lub farby naturalne. Co do dekoloryzacji- po pewnym czasie barwnik wgryza się na tyle w strukturę włosów, iż nie można mówić o całkowitym pozbyciu się koloru. U mnie, po roku, nawet podczas traktowania rozjaśniaczem kolor pozostaje, jest tylko bardziej pastelowy. Dlatego nie ma co wierzyć w 100% zmywalność i bezproblemowe pozbycie się z włosów. Przez to, że są półtrwałe kolor trzeba odświeżać inaczej szybko traci na intensywności. Plusem jest tylko to, że niewiele produktów (a na pewno farb) nie pozwala na uzyskanie kolorów które możemy sobie zafundować tonerem.
Och, jak to fajnie Sokzkaralucha opisałaś! Henne znam, parokrotnie farbowałam nią włosy- nie wiedziałam, że można nazwać ją tonerem? I tu muszę przyznać Ci rację, co do ich zmycia. Faktycznie wżerają się w włos, a jeszcze po parokrotnym takim farbowaniu, to już w ogóle (kiedyś to przerabiałam). Owszem, płowieją, ale nie zmywają się tak, jak typowe farby. Jeżeli chodzi o zabawę kolorami, to u mnie odpada, bo bardzo lubię mój kawowy kolor, po za tym z natury mam praktycznie czarne włosy:)
Henna to henna (; Przypuszczam, że określenie toner pochodzi od specyfików fryzjerskich służących do korygowania końcowego koloru włosów, one też wypłukują się z biegiem czasu, ale pozwalają uzyskać ciekawe odcienie. Przerabiałam hennę i świetnie nadaje się do zmiany koloru włosów o 2-3 tony lub odcień, nie niszczy włosów- co więcej wręcz poprawia ich kondycję. O tonerze też to można powiedzieć, w końcu również 'obkleja' włosy. Z moich obserwacji wynika, że nawet szamponetki stosowane regularnie mogą przyprawić o odrosty, szczególnie bardzo ciemne kolory. U mnie osobiście albo one zupełnie nie łapią, albo wypłukują się po 1 myciu, ale moja znajoma stosowała szamponetkę i po kilku miesiącach efekt był podobny do farby. A ja tak chciałabym mieć naturalnie czarne włosy... teraz nawet farba mnie uczula, więc sztucznie nie mogę się ich nabawić ); Okk, koniec offtopu (;
Jeśli chodzi o hennę, to przynajmniej u mnie, prędzej czy później wybijają się rude refleksy. Niektórym może się to podoba, ale ja mam chłodny typ urody i te rudości bardzo mi nie pasują. Muszę jednak przyznać, że henna fajnie pogrubia i odżywia włosy, ale z drugiej strony przez ok 2 tygodnie miałam po niej łupież.